człowiek żelazko [„Iron Man”]

Iron Man. Fajna seria, z marvelowskich chyba najprzyjemniejsza. Z filmowych adaptacji komiksów w ogóle jednak nie najlepsza, bo na tę składają się rzecz jasna nolanowskie BatmanyMroczny rycerz (2008) i pozostałe to jednak blockbustery z myślą i silnym piętnem ich reżysera. Trzy części opowieści o złotoustym megalomanie w metalicznym wdzianku to natomiast filmy, przy których po prostu miło upływa czas, kwintesencja kina rozrywkowego. Ostatnia odsłona cyklu jest jednocześnie najlepszą, poziomem zbliżona do zeszłorocznych Avengers (2012).

(Gwyneth Paltrow w filmie Iron Man 3, źr. Filmweb)

Zanim jednak o niej parę słów o dwóch wcześniejszych. Pierwsza i druga część Iron Mana to filmy udane z kilku powodów. Mimo że naszpikowane logicznymi błędami (nie odnoszę się w tej chwili do komiksowego uniwersum, bo go nie znam, lecz do aspektu czysto filmowego – scenariusza dyskusyjnej jakości), obdarzone są przez Jona Favreau lekkością i naprawdę wysokiej klasy humorem. Ten drugi, charakterystyczny dla całej serii element determinuje kongenialny jak w Sherlocku Holmesie (2009) Robert Downey Jr. Znakomicie panuje nad swoją rolą – bombarduje kapitalnymi one-linerami, jeździ po krawędzi, ale pewnie, jest przezabawny w swoim egotyzmie i jednocześnie potrafi zaimponować. Aktor scalił się ze swoją rolą, stał się znakiem rozpoznawalnym. Tony Stark i Iron Man to on. On to Iron Man.

Iron Man to ponadto sporo przeszarżowanej akcji, skarykaturyzowani, wykoncypowani antagoniści, skrzące relacje Tony’ego z kobietami, mediami i… rządem oraz świetnie dobrany soundtrack. Co do ostatniego, wystarczy wspomnieć remixowany kawałek Queen, który wmontowano w pojedynek Starka i pułkownika Rhodesa albo wpadającą w funkowe klimaty wersję „Jingle Bells”. Jest stylowo!

(Robert Downey Jr. w filmie Iron Man, źr. Filmweb)

Przy Iron Manie 3 Favreau zastąpił Shane Black, który w swoim czasie zasłynął skryptami do takich hitów kina akcji jak Zabójcza broń (1987), Długi pocałunek na dobranoc (1996) czy Kiss Kiss Bang Bang (2005; tego także wyreżyserował). Dał on serii jeszcze więcej pałera i nadał nieco mrocznego klimatu. Tony schodzi na ziemię i zaczyna się zastanawiać, czy sam nie staje się puszką, w której izoluje się od świata. Poza tym na horyzoncie pojawia się zagrożenie o wiele bardziej ziemskie, bliższe – realne: terrorysta, niby mandaryński, a kto wie, czy w założeniu nie muzułmański. Uśmiech momentami blednie.

Ale i tak proporcje między akcją a humorem wyważone są odpowiednio, chyba najlepiej w całym tryptyku. Black nadaje filmowi nowej jakości, mimo że zdarza mu się powtarzać błędy poprzednika. Umówmy się jednak, że spójność w tego typu kinie wygląda jak po japońsku – jako tako. Liczy się przede wszystkim wszechobecne łup! bum! trzask! prask! i w przypadku Iron Mana solidna dawka ciętych ripost Tony’ego Starka. A tego nie brakuje, mało tego – w porównaniu do prequeli jest jeszcze spotęgowane.

Bardzo przyjemne kino, warte tego miliarda zielonych, które dotąd zarobił 😉 Jak na razie blockbuster roku. Całej serii zaś jestem skłonny wystawić ocenę taką jak jej ostatniej części.

Moja ocena: 6,5/10

(Iron Man, źr. Filmweb)

3 comments on “człowiek żelazko [„Iron Man”]

  1. ina3b pisze:

    Iron Man jest zawalisty! No i Robert Downey Jr. – mistrzostwo. Fajnie się ogląda te filmy. 🙂

Dodaj odpowiedź do michau Anuluj pisanie odpowiedzi